Wieś jako temat współczesnej prozy. Nurt chłopski – reaktywacja?

Od kilku lat w polskiej prozie można zaobserwować ciekawe zjawisko, a mianowicie swoisty powrót opowieści, których bohaterowie mieszkają na wsi, ze wsi pochodzą lub wspominają wieś jako przestrzeń jeśli nie wyjątkową, to przynajmniej specyficzną, rządzącą się własnymi prawami. Już kilka dekad temu szeroko pojęty nurt prozy chłopskiej (ciekawie pisali o nim historycy, socjologowie i krytycy literatury, np. Andrzej Zawada, Zygmunt Ziątek, Bogumiła Kaniewska, Roch Sulima) płynął wartko i dziś jest postrzegany jako istotny składnik historii literatury polskiej. Łączą się z nim tak znane nazwiska, jak: Edward Redliński (słynna Konopielka z 1973 roku) i Wiesław Myśliwski (kolejno: Nagi sad z 1967, Kamień na kamieniu z 1984 – uznawany za ukoronowanie całego nurtu). Warto pamiętać też o Julianie Kawalcu, Marianie Pilocie, Tadeuszu Nowaku czy Zycie Oryszyn. W przywołanych tekstach autorzy koncentrowali się na opisach kultury chłopskiej, związanej z nią obyczajowości, stopniowych zmianach zachodzących pod wpływem rozwoju cywilizacyjnego. Główną kwestią była jednak szeroko pojęta tożsamość chłopska – sposoby jej kształtowania, budujące ją konteksty. Myślę, że współczesne powieści, dające się dopasować do coraz liczniejszej grupy książek inspirowanych odradzającą się fascynacją narracjami o wsi, skupiają się nie tylko na zagadnieniach tożsamościowych (przy czym widać biografizm narracji), lecz także na pokazaniu wsi jako świata, którego kształt ulega coraz silniejszemu rozmyciu, mitologizacji. Staje się literaturą o życiu niemającym szans na przetrwanie w dotychczas znanym kształcie.
Dwie książki Andrzeja Muszyńskiego – Miedza (2013) i Podkrzywdzie (2015) – bezapelacyjnie wpisują się w reaktywowany nurt prozy poświęconej wiejskiemu bytowaniu. Maciej Robert entuzjastycznie pisał o Miedzy:
Żywe, pełnokrwiste, zawadiackie opowiadania Muszyńskiego ocalają pamięć o wsi – tej prawdziwej, mówiącej gwarą, wyznającej twarde zasady. Miedza jednak to nie cepeliada. Bywa tu, co prawda, lirycznie, ale piękno języka, którym Muszyński wywija jak mało kto, służy przede wszystkim opisowi rozpadu. Bo wieś niknie w oczach, traci charakter pod warstwami asfaltu, pod kostką Bauma, pod dachem z satelitarnych anten. Od czasu do czasu potrafi, na szczęście, jeszcze wierzgnąć. I ustami najstarszych mieszkańców snuć opowieści[1].
Rzeczywiście, przywołany powyżej zbiór to dynamiczne, ale i w pewnej mierze spokojne rozliczanie się z zapamiętanym obrazem wsi, stale się zmieniającym, co jest z jednej strony oczywiste, a z drugiej – przypomina o konieczności utrwalenia świata, który nigdy już nie wróci w dawnym kształcie. Podkrzywdzie jest w pewnej mierze kontynuacją Miedzy – tematyka wiejska zostaje tu jednak wykorzystana do opowiedzenia historii o dziadku pielęgnującym tajemnicę tytułowego Pokrzywdzia, a przede wszystkim staje się swego rodzaju środkiem stylistycznym. Wieś stanowi tu nie tylko tło, kontekst, lecz także tworzywo – fabuł i języka.
Wioletta Grzegorzewska w roku 2014 opublikowała Guguły. Niewielką (dosłownie) książkę wydało Czarne należące do Andrzeja Stasiuka i jego żony Moniki Sznajderman. Właściciele wydawnictwa po raz kolejny, po dobrze przyjętej Miedzy Muszyńskiego, postawili na tekst traktujący o wsi jako przestrzeni inicjacji, przestrzeni, która w nieubłagany sposób się zmienia, stając się sentymentalnym skansenem, bardziej tekstowym niż rzeczywistym. Dariusz Nowacki nazwał tę krótką powieść „całkiem inną Konopielką”, sugerując odległy, ale tak istotny w tym przypadku kontekst interpretacyjny. Na podkreślenie zasługuje, że narracja jest prowadzona z perspektywy kobiecej. To opowieść zmysłowa, pełna szczegółów, w żadnej mierze nie czułostkowa czy sielankowa, niestroniąca od mniej lub bardziej zamaskowanych opisów przemocy czy niebezpieczeństw. Wieś w powieści Grzegorzewskiej jest sceną, na której występuje dorastająca bohaterka.
Maciej Płaza, autor Skorunia (2016, książka znalazła się w finale Nagrody Nike, autor został laureatem Nagrody Fundacji im. Kościelskich), interesującego zbioru mniej lub bardziej rozbudowanych opowiadań, które są spajane w całość za pomocą dwóch elementów, tak tłumaczy specyfikę literatury wiejskiej:
Uważam, że wiejskie gadanie jest jednym z najwspanialszych idiomów w literaturze polskiej. Najoryginalniejszą poezję XX wieku tworzyli Bolesław Leśmian i Tadeusz Nowak, poezję, oczywiście, „wysoką”, ale zakorzenioną w głębokich, wiejskich warstwach mówienia i myślenia. Tak samo proza zwana „nurtem chłopskim”. Nowak, Kawalec, Pilot, Myśliwski – stworzyli wspólnie elegię dla nieuchronnie umierającej formacji kulturowej, a zarazem każdy z nich firmował ją osobistym losem: oni przecież od młodych lat mieszkali w mieście, wieś właściwie już tylko pamiętali. Byli czy są jej kronikarzami, historykami, etnografami, leksykografami, ale już z zewnątrz, ze „światowej”, miejskiej, uczonej strony. Ich poszczególny los jako ludzi i pisarzy był modelem tego, co dokonywało się w skali społecznej. Dlatego sądzę, że literatura wiejska jest skazana na elegijność, na wspomnienie, bo właśnie wspomnienie jest impulsem, który ją wyzwala i umożliwia[2].
Proza Płazy widocznie koresponduje z chłopskimi opowieściami Myśliwskiego m.in. dlatego, że często akcent z opisu wiejskiej rzeczywistości zostaje przeniesiony na relacje międzyludzkie – istotne są postacie ojca i matki, przyjaciół, znajomych, z których każdy staje się generatorem kolejnych opowieści. W Skoruniu zwraca uwagę język – dyskretnie liryzowany, ale niepozbawiony ostrości; idealnie przylegający do opisywanej rzeczywistości, a jednocześnie wyraźnie wskazujący na jej fikcjonalny, tekstowy charakter. Pamiętać należy również, że – podobnie jak w Gugułach czy Podkrzywdziu – ważny jest inicjacyjny aspekt narracji. Po raz kolejny okazuje się, iż współczesna powieść o wsi staje się, mniej lub bardziej, nostalgicznym rozliczeniem z dzieciństwem / młodością, sposobem na przywołanie świata, który bezpowrotnie zniknął.
Krótko scharakteryzowane wyżej przykłady to interesujące i ważne dowody na ciągłą atrakcyjność, semantyczną i formalną nośność wiejskiej tematyki. Pojawia się ona także w Sztuczkach Joanny Lech (2016) czy wydanej w 2014 Sońce Ignacego Karpowicza. Z pewnością jest też wyrazem, właściwej dla polskiej prozy po 1989, tęsknoty za powieścią realistyczną, choć w pewnej mierze zdolną do opisania świata. Powrót do tradycyjnie rozumianej narracji realistycznej nie jest możliwy, ale jej liczne warianty stale mają się dobrze. Czego przykładem jest reaktywacja tzw. nurtu chłopskiego.
[1] http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1558797,1,recenzja-ksiazki-andrzej-muszynski-miedza.read [dostęp: 2 lutego 2017].
[2] http://www.dwutygodnik.com/artykul/6338-wies-poza-ironie-i-nostalgie.html [dostęp: 2 lutego 2017].