Pamięć i opowieść, albo dlaczego warto czytać autobiografie?
Ludzka zdolność do snucia opowieści, zamiłowanie do słuchania historii, powtarzanych nierzadko po raz kolejny, ale ciągle przyjmowanych z taką samą ciekawością, ma charakter, nie tylko, by tak rzec, rozrywkowy, ale przede wszystkim służy do opisywania rzeczywistości dookolnej. Ma zapewnić taki jej ogląd, który pozwoli ją nazwać, zrozumieć, nadać sens, wskazać miejsce jednostki w chaotycznej, nierzadko dość zagmatwanej realności. Opowieści nie mogłyby powstać bez pracy pamięci, „kapryśnej szwaczki” (tak nazwała ją Virginia Woolf, powieściopisarka, eseistka, diarystka, wielka miłośniczka wszelkich (auto)biografii), która nierzadko myli tropy, miesza kolejność, gmatwa często proste fabuły, co jednak, paradoksalnie, nadaje snutym historiom indywidualne rysy, niepowtarzalne i wyjątkowe. Wzmiankowane niepowtarzalność i wyjątkowość, są także cechami przysługującymi specyficznym historiom, a mianowicie szeroko rozumianym autobiografiom.
Czwarty rodzaj literacki (tym mianem określił je Roman Zimand, autor książki pt. Diarysta Stefan Ż., w której poddał uważnej lekturze dzienniki Stefana Żeromskiego), od lat cieszy się niesłabnącą popularnością, zarówno wśród czytelników, jak i wśród wydawców, co dziś, np. przekłada się nie tylko na ciągle wysoką sprzedawalność i poczytność wszelkich dzienników, wspomnień, autobiografii, ale też reportaży, biografii, powieści reporterskich, czy szeroko rozumianej literatury non-fiction, czyli takich gatunków literackich (o krótszej lub dłuższej tradycji), których główną osią konstrukcyjną jest jednostkowa perspektywa narratora, tego, który snuje opowieść, nierzadko także o sobie. I tu kryje się jądro autobiografii sensu stricto – grecki źródłosłów czyli autós plus bios plus gráphō, wytłumaczyć można następująco: sam życie piszę. Zatem autobiografia jest historią czyjegoś życia, całościową, bądź obejmującą jedynie wybrane, uznane za szczególnie ważne, lub przełomowe, ale i traumatyczne, których autor jest tożsamy z narratorem, jak również z bohaterem. Identyczność tych trzech instancji jest, według Philippe’a Lejeune’a, francuskiego teoretyka literatury dokumentu osobistego, warunkiem niezbędnym, by dany tekst można było nazwać autobiografią, czyli opowieścią, w której przywołana zostaje przeszłość piszącego, podkreślającego osobistą perspektywę, relacjonującego wydarzenia ze swojego (ale nie tylko) życia, rekapitulującego poglądy, rekonstruującego doznane emocje, uczucia. Innymi słowy, autobiografia to opowieść o czyimś życiu, ponowne przeżycie dawnych zdarzeń, tym razem przepuszczonych przez filtr słów i pamięci.
Autobiografie mogą być klasyfikowane na różne sposoby, dzielimy je w zależności od sposobu prowadzenia narracji, dystansu czasowego, jaki upłynął od opisywanych zdarzeń, częstotliwości autobiograficznych notatek, usytuowania autora-narratora. Funkcjonalnie podzieliła je Małgorzata Czermińska, proponując charakteryzowanie autobiografii w zależności od pozycji mówiącego JA. Badaczka rozpisuje je na figurze trójkąta autobiograficznego. Pierwszy wierzchołek to świadectwo, właściwe dla pamiętników skoncentrowanych na relacjonowaniu wydarzeń historycznych lub opisów podróży. W centrum świadectwa umieszczane są wydarzenia, narrator-bohater usuwa się na peryferia. Drugi wierzchołek to wyznanie, częste w dziennikach, introwertywnych, nierzadko narcystycznych, pełnych zabiegów autokreacyjnych. Diarysta przypomina nieco podmiot liryczny, opisujący własne odbicie w zwierciadle tekstu. Ostatni, trzeci wierzchołek to wyzwanie, jakie rzuca piszący przyszłym czytelnikom, niejako zmuszając ich do czynnego uczestnictwa w tworzonej opowieści. Najdoskonalszym przykładem są tu zapiski dziennikowe Witolda Gombrowicza.
Jak już wspomniano, nieustająca „kariera autentyku” (termin Jerzego Jarzębskiego), obejmuje coraz szersze spektrum tekstów. Od klasycznych już autobiografii, dzienników – tak cennych, bo najbardziej introwertywnych, odsłaniających skomplikowane meandry osobowości diarystów i diarystek, jak również najtrafniej uwypuklających mechanizmy autokreacji, przez pamiętniki, wspomnienia nastawione na rekonstrukcję wydarzeń historycznych, której autor lub autorka starają się łączyć perspektywę jednostkową z szerszą, np. państwową, społeczną, aż po tak chętnie publikowane, czytane i recenzowane powieści biograficzne, reportaże, non-fiction dające dostęp do czyjegoś życia czy też rzeczywistości ozdobionej firmowym znakiem autentyczności, faktualności, a więc usiłującej przekonać czytelników o swojej przyległości od świata pozatekstowego, czyli zapewniającej, że prezentowane narracje to prawda, możliwa do zweryfikowania. Świadczenie o prawdzie opisywanych wydarzeń, doznań, uczuć, nie powinno jednak pozwalać na ignorowanie innej, tak istotnej, właściwości tekstów autobiograficznych, a mianowicie ich kreacyjnego charakteru, przepuszczalności granic gatunków, bez większych oporów korzystających z rozwiązań zaczerpniętych z literatury fikcjonalnej. Autobiografie można więc nazwać pożytecznymi hybrydami, dopiero „równoczesna obecność perspektywy indywidualnej i dokumentarnej autentyczności (która niekoniecznie jest równoznaczna z faktograficzną prawdziwością), przesądza o autobiograficznym charakterze tekstu” (M. Czermińska), dzięki którym prawda egzystencji zostaje przekuta w prawdę tekstu. Warto zauważyć, że autobiograficzne narracje, przepuszczone przez filtr wybiórczej pamięci, formatowane także przez dyspozycje autorów, autorek, jak również (w pewnej mierze) działania edytorów, nie tracą nic ze swej autentyczności, rozumianej jako intencja opowiedzenia takiej, a nie innej wersji zapamiętanej/doświadczonej przeszłości.
W praktyce szkolnej świetnie sprawdzają się dzienniki, mam na myśli szczególnie Dzienniki Zofii Nałkowskiej oraz Marii Dąbrowskiej. Każda z nich, skrupulatnie notując codzienne aktywności, zamieniła swoje życie w fascynującą literaturę. Zostawiły po sobie ogromną ilość zapisków stanowiących ciekawy dokument przemian zachodzących w XX wieku nie tylko w literaturze dokumentu osobistego, ale też w kulturze, polityce, sztuce, historii, obyczajowości. Nadmieniam też, że w obrębie tekstów autobiograficznych mieszczą się następujące książki: Inny świat Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy Pamiętnik z Powstania Warszawskiego Mirona Białoszewskiego, Zdążyć przed Panem Bogiem Hanny Krall (tekst trudny do jednoznacznej klasyfikacji, łączy elementy reportażu, wspomnień, ale i oryginalnego gatunku autobiograficznego, jakim jest rozmowa z…). Dlaczego warto czytać autobiografie? Odpowiedź jest prosta, chodzi o jej specyfikę, a dokładniej, o wyjątkowość jej genezy. Najcenniejsze w literaturze dokumentu osobistego jest to, że powstaje ona na długo przed jej zapisaniem, tworzy ją życie. Autobiografia to życie. A tylko o życiu warto czytać.