Justyna Bargielska. Oswajanie słów jako oswajanie rzeczywistości

W rozmowie z Violettą Szostak Justyna Bargielska, odsłaniając tajniki pracy poetyckiej, tak scharakteryzowała chwilę, w której zaczyna krystalizować się pomysł na wiersz: „Po prostu przychodzi moment, kiedy te wszystkie zdania, usłyszane, pozbierane, przeżyte, same składają się w całość.
Bez odbierania czasu dzieciom, organizowania opiekunki, chodzenia po wydawnictwach. Moje wiersze są dla mnie jedną z najcudowniejszych przygód życia. I jeśli ktoś przyjdzie złożyć mi hołd jako poetce, ja też mu złożę hołd jako czytelnikowi, bo dokładnie tyle samo włożyliśmy w te wiersze pracy” [1].
Autorka pięciu tomów wierszy (Datingsessions, 2003; China shipping, 2005, Dwa fiaty, 2009; Bach for my baby, 2012 i Nudelman, 2014) jest specjalistką od liryków, których formom daleko do form klasycznych – znacznie częściej można spotkać w jej wierszach nieregularne strofoidy niż strofy, a rytm jest wyznaczany przez rozmaite kombinacje składniowe. Wiersze powstają w wyniku czynionych obserwacji, zasłyszanych, czy też przeczytanych zdań, fraz, albo pojedynczych słów. Poetka pisze wiersze przewrotne, z jednej strony olśniewająco otwarte, z drugiej zaś – wielowarstwowe niczym palimpsesty skrywające kolejne sensy, pojawiające się na przykład we wplatanych w wiersze historiach. Podkreślić należy tę symptomatyczną dla jej wierszy fabularność, pozornie nieprzystającą przecież do poezji. O swoistej inwazji narracji, mikropowieści do liryki pisała już Joanna Orska [2]. Widać tę tendencję współcześnie w powrocie poematów prozą np. w nagrodzonej Nagrodą im. Wisławy Szymborskiej Drożdżowni (2015) Jakuba Kornhausera, czy tomie autorstwa Bronki Nowickiej pt. Nakarmić kamień (2015), laureatki Nagrody Nike. Bargielska wprowadza narracje nie tyle na poziomie formalnym, ile tak kształtuje poszczególne wiersze, by zawarte w nich opowieści tworzyły z następującymi po nich lirykami ciąg fabularny.
Autorka jest nie tylko poetką, lecz także prozaiczką – jej książki prozatorskie to Obsoletki z 2010 roku i Małe listy z 2013. Obie, choć przynależą do epiki, uzupełniają i dopowiadają wątki widoczne w poezji Bargielskiej, szczególnie w ostatnich trzech tomach. Są to: miłość – do dzieci, męża, przyjaciół, ale i ta zakazana, pozamałżeńska; cierpienie – wywoływane przez (nie)możliwe do przepracowania straty; eschatologia; raz po raz ponawiane próby odpowiedzi na pytania: czego chcę od życia? najbliższych? siebie? W na poły realistycznych, na poły surrealistycznych małych narracjach Obsoletek, kreśli nie tylko wyraziste, acz migawkowe portrety kobiet, lecz także konstruuje portret współczesnej polskiej rodziny, który uzupełnia w Małych listach. Tym samym wpisuje się płynnie w wartko płynący nurt polskiej prozy, która nad wyraz często skupia się wokół tematyki rodzinnej. Czego przykładami mogą być choćby Bura i szał Aleksandry Zielińskiej (2015), Jolanta Sylwii Chutnik (2015), Skoruń Macieja Płazy (2015, notabene, ciekawa realizacja odradzającego się nurtu chłopskiego w powieści), Sztuczki Joanny Lech (2016), czy frapująca Alicyjka Liliany Hermetz. Wielce ciekawy jest język, za pomocą którego Bargielska stara się opisać rzeczywistość – codzienną, zwyczajną, dość przewidywalną, a jednocześnie kryjącą w sobie sporo tajemnic, zaskakującą zarówno pozytywami, jak i negatywami. Zawsze jednak rzeczywistość kreowana przez pisarkę jest czymś, co w jakieś mierze wymaga od bohaterów/bohaterek prozy Bargielskiej odwagi, szybkiego reagowania i umiejętności dostrzegania niuansów. Dzięki temu udaje się jej oswoić to, co dojmująco bolesne, niejasne i kłopotliwe. Jest to wszakże język specyficzny, przestrzenny i rozrastający się w dwóch kierunkach, które, choć na pierwszy rzut oka, sprzeczne, okazują się wysoce efektywne: „Ten ironiczny język, żeby nadawać się do jakiejkolwiek konfrontacji ze światem, musi być przede wszystkim łatwo rozdzielny – ważniejsze od powiązań pomiędzy zdaniami są ich powiązania z tym, co wobec języka zewnętrzne. W obliczu zachodzących zdarzeń, okoliczności, zmian, autorka natychmiast porzuca resztki linearnego wywodu i kieruje słowo wprost ku światu, jakby każda okazja, żeby się z nim na nowo pokłócić była warta wszelkich poświęceń” [3].
Zarówno Bargielska poetka, jak i Bargielska prozaiczka – nie rezygnuje z nieustającej walki z oporną materią języka. Za każdym razem wychodzi jednak z niej zwycięsko, ciągle definiując, ale przede wszystkim redefiniując pozornie już znane i bliskie pojęcia. W liryce nie stroni od dysonansów, uników, ale i dosadności, jest delikatna, a po chwili silna, gotowa na poniesienie konsekwencji swoich działań. W prozie nagina krnąbrny język, z którego tworzy niemalże ażurowe, lecz trwałe konstrukcje. Oswajając język, czy to w liryce, czy epice, choć na chwilę Królowa ogień (bohaterka wiersza Dwa lusterka, w tym jedno powiększające z tomu Bach for mu baby) przejmuje władzę nad światem.
[1] http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,9625264,Justyna_Bargielska__Poronilam.html
[2] Zob. Joanna Orska, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989–2006, Kraków 2006.
[3] http://www.dwutygodnik.com/artykul/4384-do-gory-nogami.html