Historie kobiet, Warszawy, Polski. Sylwia Chutnik, czyli pisarka zaangażowana
Kieszonkowy atlas kobiet to wydany w 2008 roku prozatorski debiut Sylwii Chutnik (kulturoznawczyni, obecnie uczestniczki studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich). Zbiór składający się z czterech opowiadań, których akcja została umieszczona w warszawskiej kamienicy przy ulicy Opaczewskiej, szybko zyskał uznanie krytyków, czego dowodem jest choćby przyznany autorce rok później Paszport Polityki. W dynamicznych, ani na chwilę niezastygających w bezruchu narracjach autorka skrzętnie sportretowała kobiety pracujące na bazarze, uczestniczki Powstania Warszawskiego, nieszablonowych mężczyzn, dzielne nastolatki buntowniczki, starające się dostępnymi im środkami (np. zaklejając zamki w drzwiach gumą do żucia) stawiać opór kapitalizmowi. W debiutanckich opowiadaniach ujawniły się cechy, które z perspektywy niemal dekady można uznać za charakterystyczne dla pisarstwa Chutnik w ogóle. Są to: wielopostaciowa bezkompromisowość bohaterów, wrażliwość, szorstka czułość i empatia podszyte ironią, która chroni przed patosem, oraz skupianie się na historiach kobiet. Owe biografie są równie ważne jak mapowanie przestrzeni – miasto dla autorki to palimpsest złożony z licznych warstw, dający się odczytywać ciągle na nowo. Co ważne, autorka W krainie czarów (2014) nie zapomina o historii przez duże H – II wojna światowa, Powstanie Warszawskie (np. fragment dramatyczny pt. Piwnica z W krainie…), Holokaust, PRL i czas zmian po 1989 – która nie jest jedynie tłem konstruowanych przez nią opowieści. Kontekst historyczny zawsze zostaje krytycznie przepracowany, odniesiony do mechanizmów społecznych, politycznych, ekonomicznych, ich oddziaływania na życie poszczególnych bohaterek.
W jednym z licznych wywiadów, udzielonych po opublikowaniu Jolanty (2015; łączącej w sobie elementy powieści inicjacyjnej i obyczajowej, mającej też niebagatelny walor wspomnieniowo-rozliczeniowy, nawiązującej do prozy kobiet intensywnie rozwijającej się w dwudziestoleciu międzywojennym w Polsce, autorstwa np. Zofii Nałkowskiej czy Poli Gojawiczyńskiej), Sylwia Chutnik na stwierdzenie rozmówcy, Mike’a Urbaniaka, że dużo pracuje, odpowiedziała tak:
Oprócz książek piszę regularnie felietony do prasy, teksty do prac zbiorowych, prowadzę działalność naukową i społeczną, program o książkach. Większość tej roboty jest w literach. Jestem twórczynią i tworzywem, z tyłu, z boku i z podskoku. Ale to mnie nakręca i daje pomysły na kolejne postaci[1].
Należy bowiem nadmienić, że autorka Smutku cinkciarza (najnowsza z jej książek, wydana pod koniec października 2016 roku) jest nie tylko pisarką, lecz także działaczką społeczną (w 2006 roku wraz z Julią Kubisą i Anną Pietruszką-Dróżdż założyła Fundację Mama, walczącą o prawa kobiet, zwłaszcza matek), przewodniczką miejską (opracowała m.in. przewodnik Warszawa kobiet), aktywistką dbającą o prawa osób niepełnosprawnych (kwestia barier architektonicznych w przestrzeni miejskiej). Promuje miejsca przyjazne matkom, apeluje o zwiększenie ich udziału w życiu publicznym i kulturalnym. Wyraźnie widać więc splot jej twórczości literackiej z aktywnością pozapisarską. Wzajemnie się uzupełniają, uzmysławiając, że zaangażowanie w literaturę i w życie to awers i rewers tej samej monety.
Obok wyrazistych postaci – starszych i młodszych kobiet, dzielnych i tych mniej odważnych, cierpliwie znoszących krzywdy lub walczących o sprawiedliwość społeczną (vide bohaterki Cwaniar (2012) karzące mężczyzn za przemoc domową, sprzeciwiające się nieuczciwym deweloperom), skupionych na przeszłości lub koncentrujących się na teraźniejszości – Sylwia Chutnik wprowadza jeszcze jedną niezwykle ważną bohaterkę. Jest nią Warszawa – dawna, wojenna, z czasów Powstania albo transformacji ustrojowej, i współczesna, głośna, podzielona na „lepsze i gorsze” dzielnice, ciągle atrakcyjna, ciągle kryjąca w swoich murach, w opowieściach mieszkańców historie czekające na wysłuchanie i zapisanie:
[…] Warszawa dostarcza materiału na tyle powieści. Złapałam się już nawet na tym, że kiedy jadę tramwajem, to nie chcę słyszeć, co ludzie gadają. A gadają gotowe sceny do prozy. Można oszaleć. I ja wtedy sobie mówię: Nie, nie, proszę mi tego nie opowiadać, ale nadstawiam oczywiście ucha i już ja was wszystkich opiszę w moich książczynach[2]!
Warszawa – dawna i współczesna, dzielnice centralne, a jeszcze chętniej obrzeża – stanowi nie tylko tło wydarzeń. Zmienia się wraz z bohaterami, koresponduje z ich nastrojami, bywa schronieniem, ale i miejscem pełnym niebezpieczeństw. Dziewczyny i kobiety z prozy Chutnik mierzą się z nimi na tyle, na ile mogą, potrafią, chcą. Autorka chętnie słucha, co mają jej do opowiedzenia mieszkańcy, jednocześnie figlarnie puszcza oko do czytelników / czytelniczek: Uważajcie! Podsłucham was i zamienię w bohaterów literackich!
Sylwię Chutnik śmiało można nazwać kolekcjonerką pozornie błahych historii, zbieraczką warszawskich (miejskich) legend, które umiejętnie przekształca w prozę zawsze o lekko inicjacyjnym, ale i publicystycznym wydźwięku. Nierzadko w realistyczne fabuły wkradają się elementy baśniowe, rzeczywistość się rozmazuje (jak w Jolancie). Punktowo pojawiające się światy na opak nie przesłaniają jednak tak ewidentnego i efektywnego zaangażowania pisarki w jakże empatyczne kreowanie tekstowych światów, w których prywatne historie są równie ważne jak przemiany społeczne. Każdy mikroświat dla Chutnik jest centrum wszechświata.
[1] http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,18910112,sylwia-chutnik-interesuja-mnie-okruszki-pod-dywanem-z-bazaru.html [dostęp: 1 lutego 2017].
[2]http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,18910112,sylwia-chutnik-interesuja-mnie-okruszki-pod-dywanem-z-bazaru.html [dostęp: 1 lutego 2017].